Lato dobiega końca i pilnie potrzebny jest zbiór kontr-anematyzmów i minimalnych, ale możliwych do zrealizowania zamiarów. Oto i one.


Zdjęcie Marco Lampertiego na Unsplash
lato z Ester
Wrzesień nie przynosi niczego nowego, ale wymaga wszystkiego: porządku, celów, entuzjazmu. To miesiąc krótkoterminowych postanowień i pustych obietnic. Wiemy, że nic się nie zmieni, ale z przyzwyczajenia powtarzamy rytuał. Musimy pogodzić się z nieporządkiem, zmęczeniem i niespójnością. Zachowanie spokoju to już samo w sobie osiągnięcie.
Na ten sam temat:
Wrzesień nie niesie żadnych obietnic, a jednak udaje. Udaje kogoś, kim nie jest: zwiastuna nowych początków, nadziei, kto wie, jakich pomysłów na aktualizacje. Ale nie jesteśmy do tego zdolni; nie jesteśmy stworzeni do wyznaczania kursu, a potem podążania nim. Ludzie z natury są niespójni i nawykowi, a do tego zupełnie nieprzedsiębiorczy. Sierpień mija (na Instagramie) pośród przekleństw Pavese i Ginzburga, którzy są zdecydowani go nienawidzić, ale co z wrześniem? Kogo obchodzą te okropne miesiące, te, które odbierają ci wszystko: powietrze, światło, sen i włosy z głowy. Co możemy zrobić przeciwko wrześniowej perfidii? Jak możemy się bronić? To miesiąc, który zwodzi nieśmiałych i roztargnionych, a my musimy, jak zawsze, zapisywać (niektórzy z nas mają własne notatniki) postanowienia na nowe życie. To nowe życie jednak zawiera w sobie stare charaktery, co podważa ten wysiłek. Na szczęście my również mamy ten kompleks posiadania nowych i pięknych rzeczy. Nadajemy sobie cnotliwy porządek tymi krótkoterminowymi ambicjami, tymi wąskimi ścieżkami, które powinny prowadzić nas do najlepszej wersji siebie – ale gdybyśmy wszyscy byli zdolni do lepszej wersji siebie, czy czekalibyśmy na wrzesień? To niczego nie zmieni, wiemy, ale uroczystość musi być uszanowana. Świętą należy nieść w procesji; w końcu rytuał jest dobry dla naszego zdrowia i pociesza. Oto próbka kontr-anematów i minimalnych, ale możliwych intencji – skoro czas na migrację, migrujmy.
Rozpoznajemy siebie w tym nowym życiu ze sztuczną inteligencją. Kto wie, czy za chwilę świat, w którym żyjemy, będzie miał te same cechy. Być może maszyna obliczeniowa nas zabije, ale tymczasem czekają nas dwa lub trzy lata, w których ludzka ruina – my – nadal będzie u władzy. Warto to wykorzystać. Nie ma nic doskonałego w promieniu wielu mil. Pogódź się z powszechną powierzchownością, ograniczając ją do pewnych, wciąż akceptowalnych granic. Dostosuj się do tego, robiąc wszystko naraz i wszystko źle. Nie degeneruj się poza (i tak już niski) punkt, do którego upadliśmy. Pamiętaj Flaiano: „Kiedyś wierzyłem, że przeciwieństwem prawdy jest błąd, a przeciwieństwem błędu jest prawda. Dziś prawda może mieć za swoje przeciwieństwo inną prawdę, równie ważną, a błąd inny błąd”. („Dziennik błędów”, Adelphi). Doceniajmy naszych nielicznych dobrych współczesnych. Oddajmy uznanie inteligentnym. Pokonaj wadę fanatyzmu, która nas dopadła, chorobę mediów społecznościowych. Zaakceptuj, że zdrowy rozsądek pochodzi z niepożądanych źródeł. Pogódź się ze swoim telefonem. Nie ma ucieczki; uzależnienie jest nieodwracalne; musimy dążyć do znalezienia akceptowalnego współistnienia.
Nie zniósłby odmowy przedstawienia Cesare Pavese jako mistrza depresyjnych aforyzmów na Instagramie. Nie zwielokrotniłby obiegu myśli spisanych dla siebie w tych pięciu minutach rozpaczy, późną nocą.
Powiedzenie „do zobaczenia wkrótce” i ponowne spotkanie, nawet jeśli nie nastąpi to wkrótce, jest w porządku. Zapomnij o tych, którzy mówią nam, że jesteśmy zmęczeni i wypaleni. Nie mamy nic, po prostu mamy za dużo internetu. Pielęgnuj odwracanie uwagi jako lepszą formę obrony: wygrywa ten, kto nie zauważa wszystkiego. Zauważ, że szczęście rzadko jest pełne, niepowtarzalne i zaokrąglone: dostajesz jedynie cienkie plasterki. Należy pamiętać, że nie każdy zły nastrój wymaga diagnozy. W razie wątpliwości najlepiej powiedzieć „tak”.
Jedyne rozwiązanie, które będzie miało jakikolwiek cel, to to zwykłe, o minimalnym opisie i maksymalnym wysiłku: zachowaj spokój.
Więcej na te tematy:
ilmanifesto