<i>I tak po prostu…</i> kończy się na antyklimatycznej nucie


Poniżej spoilery.
I tak po prostu, koniec. Nie mogłem się powstrzymać od pytania… czy w ogóle mi się to podobało? I jeśli, jak wielu innych fanów, znienawidziłem oglądanie tego rebootu „Seksu w wielkim mieście” , dlaczego jestem smutny, że się skończył? A co najważniejsze, co to, do cholery, był za ten finał?
W tej nowej odsłonie "Seksu w wielkim mieście" było wiele wzlotów i upadków. Serial próbował się odrodzić, gdy powrócił w 2021 roku: w bardziej dramatycznej formie, z dłuższymi odcinkami, bardziej zróżnicowaną obsadą i bez głosu Carrie jako łącznika między wątkami. Co najbardziej rażące, musieliśmy obejść się bez Samanthy ( głównie ), scenarzysty Darrena Star'a i projektantki kostiumów Patricii Field. Mimo to " And Just Like That..." przetrwał trzy sezony, przynosząc nam kontrowersyjnego Che Diaza, dwukrotną śmierć ojca Lisy Todd Wexley, a w tym sezonie profanację Aidana Shawa.
Patrząc wstecz, finał serialu Seks w wielkim mieście , który został wyemitowany w 2004 roku po sześciu sezonach, zakończył się ogromnym emocjonalnym szczytem. Carrie przeprowadziła się z Paryża z powrotem do Nowego Jorku, aby spotkać się ze swoimi przyjaciółmi, a w ostatnim komentarzu do widza po odebraniu telefonu od Biga mówi: „Najbardziej ekscytującym, wymagającym i znaczącym związkiem ze wszystkich jest ten, który masz ze sobą. A jeśli znajdziesz kogoś, kto pokocha ciebie tak, jak ty kochasz, cóż, to po prostu fantastyczne”. W pewnym sensie finał And Just Like That… kończy się również objawieniami na temat związku Carrie z samą sobą. Po prostu brakuje w nim tej fantastycznej części. A mając już za sobą wielkie rozstanie z Aidanem , pozostajemy z antyklimatycznym uczuciem, że emocjonalne szczyty tego sezonu już minęły — zupełnie jak bohaterka na końcu swojej powieści.

Najlepsze części And Just Like That… to te, gdy serial przypomina sobie swoje korzenie jako radykalne wejście do kanonu programów o dorosłych singielkach; nawigowanie po seksie i związkach w kosmopolitycznym mieście; i głębokie, odżywcze przyjaźnie zawarte po drodze. Były przebłyski tego w całym serialu, szczególnie w postaci Seemy , która najbardziej znacząco ucieleśniała tę etos w swoim wątku jako singielki, dopóki nie znalazła Adama. Carrie ostatnio musiała ponownie zbadać związek, jaki ma ze sobą po latach seryjnej monogamii. Chwile takie jak te nadały serialowi emocjonalny rezonans, który przeniósł mnie z powrotem do niektórych z najbardziej kultowych odcinków Seksu w wielkim mieście , takich jak „Zastrzelają singli, prawda?” (Singielki i wspaniały, wykrzyknik!) Te łuki przekroczyły szeroką, niezręczną komedię, która dominowała w And Just Like That… i przypomniały nam, że sedno Seksu w wielkim mieście jako eksploracja singielstwa w Nowym Jorku nadal może od czasu do czasu prześwitywać.
Finał miał kilka takich momentów. Odcinek rozpoczyna się sceną, w której Carrie wpada na lunch w Haidilao, popularnej chińskiej sieci serwującej gorące dania. Kelner sadza naprzeciw niej gigantyczną lalkę, żeby nie musiała jeść sama. W nawiązaniu do reakcji redaktorki na ostatni rozdział powieści, Carrie wspomina wpadkę Charlotte, Lisy i Seemy w drodze na pokaz mody ślubnej: „Bycie samotnym w przeszłości to nie tylko tragedia dla kobiet, ale także problem na przyszłość”. Później przyznaje Charlotte, że próbuje uporać się z żalem po byciu samej. Oczywiście Charlotte zachęca ją do powrotu na rynek randkowy, a później, w tajemnicy, umawia ją z powracającym, ale raczej przeciętnym Markiem Kasabianem podczas Święta Dziękczynienia. Jej opór przed natychmiastowym wkroczeniem w nowy związek przygotowuje Carrie na transformacyjną przemianę. Niestety, nie wydaje się ona w pełni zasłużona, po tym jak serwowano nam trwający cały sezon trójkąt miłosny między Aidanem a jej atrakcyjnym sąsiadem z dołu. Tak, w tym sezonie często oglądaliśmy Carrie samą, ale zawsze była osobą, która miała na celu miłość.

Te rozważania trwają podczas pokazu mody, dość niegrzecznie, gdy panie siedzą w pierwszym rzędzie. „Gdybyś wiedziała to, co wiesz teraz, jak jest naprawdę, czy nadal wyszłabyś za mąż?” – pyta Lisa Charlotte w trakcie jej zmagań z Harrym, który walczy o erekcję po operacji raka. „Oczywiście” – odpowiada Charlotte. Seema i Carrie prowadzą podobną rozmowę o wadze i symbolice małżeństwa w kontekście odrzucenia pomysłu przez Adama. Carrie również stwierdza, że zrobiłaby to wszystko jeszcze raz, mimo że skończyła sama. Niestety, odcinek nie do końca zachowuje tę głębię, ciągnąc nas w kilku różnych kierunkach, zanim spróbuje wylądować.
Co prowadzi mnie do szerszego problemu z „And Just Like That…” : Scenarzyści nieustannie próbowali przesadzić z ilością elementów w serialu, dając nam asymetryczne odcinki, które nie wyeksponowały jego mocnych stron. Już w tym finale spędzamy mnóstwo czasu z Lisą, która wciąż nie ukończyła swojego serialu dokumentalnego, tylko po to, by dać nam letnie sceny, w których wyznacza granice swojej atrakcyjnej montażystce i odnawia relację z mężem – wątki poboczne, które są całkowicie oderwane od reszty serialu.

Tymczasem Harry w końcu dostaje erekcji, ledwo unikając jakichkolwiek nawiązań do „Trey nie może tego zrobić” dla Charlotte. Chociaż kończy sezon w szczęśliwym nastroju, z bardziej stabilną relacją z dziećmi, nie otrzymała tak ustrukturyzowanej historii jak Carrie czy Miranda. W przypadku tej drugiej dostajemy ostatnią scenę ze Stevem przy meksykańskim jedzeniu, aby opracować strategię radzenia sobie z przyszłym wnukiem. Ciężarna partnerka Brady'ego, Mia, i jej przyjaciele zostają zaproszeni na Święto Dziękczynienia, które kończy się klapą, gdy chaotyczne życie wszystkich zmusza ich do uczestnictwa w różnych odstępach czasu. Nawet Miranda, gospodyni, musi w pewnym momencie wyjść, aby być z Joy, podczas gdy jej ukochane psy otrzymują pomoc medyczną w pogotowiu weterynaryjnym. W komediowy banał: Carrie za wcześnie wyjmuje indyka z piekarnika.
Przez cały ten bardzo krótki odcinek sprawdzałem, ile czasu pozostało. Zostało tylko 10 minut, dlaczego muszę poznawać nowe postacie? – zastanawiałem się. Czemu ktoś tańczy voguing w salonie Mirandy? Co to za cała ta scena Święta Dziękczynienia? Wydawały się dziwnie nietrafionym wyborem na finał serialu – ani nie były wierne postaciom, ani na tyle zapadające w pamięć, by stanowić znaczące pożegnanie dla grupy. I nie wspominając już o tym, że biedny Mark spuszcza wodę w i tak już zapchanej toalecie, co zainspirowało jedną ze słabszych metafor serialu o Mirandzie, która zajmuje się problemami wszystkich.

W ostatnich trzech minutach wracamy do luźnych wątków za pośrednictwem wcześniej dostarczonych przez Carrie ciast na Święto Dziękczynienia: Anthony dostaje w twarz od Giuseppe w żartobliwej, ale niepasującej do jego charakteru kłótni o małżeństwo, mąż Lisy każe jej odpoczywać, podczas gdy on sprząta, Seema mówi Adamowi, że nie tęskni za glutenem, co jest znakiem, że całkowicie oddała się ich związkowi, a Miranda ma chwilę wytchnienia z Joy. Pomiędzy każdą sceną Carrie sama zjada łyżkę nadzienia do ciasta w swojej kuchni, improwizując przy Barrym White'ie. Na koniec usuwa epilog, który pisała, by zadowolić redaktora, zastępując go nowym wersem o tym, że „kobieta” nie jest sama, ale zdana na siebie.
Niezależnie od mojej frustracji związanej z tym serialem i finałem, wciąż czułam ukłucie w sercu, widząc, jak wszystko się kończy. Seks w wielkim mieście znaczył dla mnie tak wiele w różnych odsłonach mojego życia. Ta nostalgia sprawiła, że zapragnęłam zobaczyć te trzy oryginalne kobiety w eleganckim barze pod koniec sezonu, ściskające cosmopolitan, rozmyślające i śmiejące się ze wszystkiego, przez co razem przeszły, tylko po to, by dostać SMS-a od Samanthy z wiadomością, że wylądowała i wkrótce do nich dołączy. Zamiast tego dostaliśmy postacie, które poszły dalej, a co najważniejsze, postacie, które zmieniły się, na lepsze lub gorsze. I „Just Like That…” nigdy nie było „Seksem w wielkim mieście” . Nigdy nie wrócimy do starego mieszkania Carrie ani nie będziemy spędzać czasu z Samanthą, która, co ciekawe, nie została wspomniana w ostatnich odcinkach. I może w końcu warto iść dalej i zastanowić się, jak daleko zaszłyśmy, podczas gdy w napisach końcowych rozbrzmiewa piosenka przewodnia „Seksu w wielkim mieście” . Przynajmniej po drodze dostaliśmy kilka fantastycznych strojów.
elle