Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Mexico

Down Icon

Mónica Müller: „Najbardziej kochające gniazdo może przerodzić się w piekielne przeżycie”.

Mónica Müller: „Najbardziej kochające gniazdo może przerodzić się w piekielne przeżycie”.

„Nie piszę, żeby przypodobać się komukolwiek lub żeby zostać zaakceptowaną przez jakąkolwiek grupę płciową” – mówi lekarka i pisarka Mónica Müller, odnosząc się do swojego najnowszego eseju El nido infernal (Vinilo), a jej stwierdzenie jest zrozumiałe, ponieważ książka proponuje naukową, wymagającą i zabawną podróż przez wszystko , co różnicuje mężczyzn i kobiety , a także o uporczywej manii wspólnego życia , gdy wszystko, ale to wszystko pokazuje, że to zły pomysł. Autor powieści Kot na patelni ; księga opowieści Ciąg dalszy ; powieść Mój niemiecki tata i opowiadania Nic nie trwa wiecznie , Müller pisze popularne eseje medyczne, takie jak Pandemia , wznowiona w 2020 roku pod tytułem Pandemia, wirus i strach ; a w 2014 r. Sana sana, Przemysł chorób.

– Wydawałoby się, że to rozsądne, gdy lekarz pisze o biologii. Jednak od pewnego czasu samo pojęcie „biolog” stało się obelgą. Jak radzisz sobie z tą perspektywą, podsycaną przez pewien rodzaj feminizmu?

– Dokładnie – mówi biolog z pogardą, jakby miał na myśli Victora Frankensteina, lekarza, który stworzył potwora. Biolog sprawia wrażenie osoby zamkniętej w najprymitywniejszym materializmie, niezdolnej do zrozumienia ludzkich emocji ani wpływu środowiska. Myślę, że ten podział zaczął się mocno rozpowszechniać w Argentynie pod koniec lat 60., kiedy przeżywaliśmy psychologiczną gorączkę i wszystko, co wiązało się z biologią, było traktowane jako przedmiot zainteresowania osób nieczułych i niewykształconych. Przeżyłem ten czas w bliskiej przyjaźni z Tato Pawłowskim i Emilio Rodriguezem, awangardą rewolucji psychoanalitycznej tamtych lat. Leczono mnie w klinice Fontana kwasem lizergowym i meskaliną. Bardzo podobały mi się teorie Ronalda Lainga, szkockiego psychiatry, który między innymi głosił radykalne twierdzenia, że ​​przyczyną poważnych chorób psychicznych są matki chore na schizofrenię lub psychozę. Oczywiście, gdy syn mojego przyjaciela zaczął odczuwać skurcze oskrzeli, wszyscy zgodziliśmy się, że jego matka była osobą duszącą się i wyraźnie cierpiącą na astmę, i nikt nie wspomniał, że chłopiec może mieć genetyczne podłoże alergiczne determinujące jego stan. Z perspektywy czasu jestem zdumiony, jak często przypisywaliśmy przyczynę wszelkiego zła matce, a nigdy ojcu. Dla nas wszystkich biologia była małym faktem, a to, co organiczne, szczegółem zagubionym pośród wszechobecnej mocy psychiki i wspaniałości psychoanalizy. Dlatego pamiętam bardzo dobrze, jak bardzo byłem zaskoczony, gdy usłyszałem nieśmiało, jak Tato opowiadał mi, że w trakcie swojej praktyki klinicznej dwukrotnie cieszył się, że jest lekarzem, ponieważ potrafił oderwać się od spraw czysto psychologicznych, by dostrzec sprawy organiczne i postawić diagnozę, która uratowała życie dwóm pacjentom. „Gdybym był psychologiem, a nie lekarzem, zinterpretowałbym ten zawał serca jako atak lękowy, a raka trzustki jako depresję” – zwierzył mi się. Twój komentarz zrobił na mnie duże wrażenie; Uświadomiło mi to, że nie można wyleczyć kogoś, nie rozumiejąc jednocześnie jego ciała i umysłu. Przez całe życie całkowicie utożsamiałam się z ideą feminizmu. Mój ojciec oficjalnie usamodzielnił mnie, gdy miałam 17 lat, od tamtej pory jestem samowystarczalna i wiem, do czego zdolne są kobiety. Podobnie jak wszyscy inni, wiem, jak bardzo jesteśmy sparaliżowani w imię patriarchatu. Z tego powodu, a także dlatego, że mam dwie córki, nie mogę nie zgadzać się w pełni ze stanowiskiem i postulatami feminizmu. Ale nie proś mnie, bym popierała uroczyste hasła, które wydają się karykaturami, ani ideę nieskazitelnego siostrzeństwa, ponieważ sama poznałam okropne zdrady znanych przedstawicielek narodowego feminizmu i widziałam kobiety bite przez swoje partnerki-lesbijki. W biurze słyszę przemówienia, w których zaprzecza się różnicom między kobietami i mężczyznami, tak jakby ludzki mózg był odporny na chemiczne działanie substancji tak silnych jak hormony płciowe. Krótko mówiąc, nie popieram przemówień, które są przydatne w potwierdzaniu lub kwestionowaniu ideologii, ale nie mają żadnego oparcia w rzeczywistości. Kiedy pisałem fragmenty Piekielnego gniazda, w których opisuję biologiczne cechy kobiet i mężczyzn, mogłem spodziewać się potępiających głosów czterech lub pięciu bojowych właścicieli piłki, wybitnych znawców optymalnej dawki feminizmu we krwi i dumnych ignorantów, jeśli chodzi o ludzką embriologię, fizjologię i anatomię. Ale kontynuowałem, ponieważ nie piszę po to, by przypodobać się komukolwiek lub żeby zostać zaakceptowanym przez jakąkolwiek grupę, bez względu na płeć.

– W swojej książce stawia Pan hipotezę, którą uważa Pan za niepokojącą: że gatunek ludzki jest przede wszystkim żeński, a męski jest jedynie jego wariantem. Skąd wziął się ten pomysł?

– Pańskie pytanie zawiera ocenę, którą wielokrotnie mi przedstawiano, a której nie podzielam: to słowo nie może sugerować, że lekceważę tych, których uważam za odmianę gatunku. Nawet gdyby moja hipoteza była prawdziwa (co nie zostało udowodnione), wariant gatunku mógłby być ważniejszy niż sam gatunek podstawowy. Jednak za każdym razem, gdy streszczam treść mojej książki mężczyźnie, jego reakcja jest taka sama: „O, tak, więc mężczyźni są gorsi, prawda?” W książce wyjaśniam kilka biologicznych powodów, które pozwalają nam sądzić, że płeć ludzka może być żeńska. Mitochondria, niezbędny do życia element komórkowy, zawierają jedynie DNA odziedziczone po matce. Oznacza to, że ta nieskończona biblioteka podstawowych informacji genetycznych była przekazywana niczym nić matrylinearna, z pokolenia na pokolenie, od początku istnienia gatunku ludzkiego, przechodząc przez nasze praprababcie, prababcie, babcie i matki, nie pozostawiając nawet śladu męskiego DNA. Z drugiej strony, marnotrawstwo genów, które mężczyzna wytwarza przy każdej ejakulacji od okresu dojrzewania aż do śmierci (pamiętajmy, że w każdym milimetrze sześciennym nasienia znajduje się około 60 000 plemników) w porównaniu do powolnego uwalniania komórki jajowej co miesiąc w płodnych latach kobiety, sprawia, że ​​myślę, że z jakiegoś powodu natura nadała żeńskiej komórce rozrodczej znacznie większą wartość niż męskiej. W książce wyjaśniam inne powody, które, według mojej interpretacji, mogą wskazywać na to, że kobiety są domyślną płcią ludzką, podczas gdy mężczyźni są wyspecjalizowani i nastawieni na reprodukcję. Od kiedy na studiach zgłębiłam tajniki embriologii, te różnice mnie fascynowały. W ciągu 35 lat praktyki klinicznej łączyłam je w całość, aż doszłam do następującej hipotezy, która nie jest stwierdzeniem, lecz podejrzeniem.

– Swoją hipotezę opierasz na szeregu faktów. Które z nich uznałbyś za dyskusyjne, a które za niepodważalne?

– Wszystkie przedstawione przeze mnie fakty są bezsporne, ponieważ są konkretne i obiektywne. Całkowicie dyskusyjna jest natomiast interpretacja, jaką im daję.

– „Dobrze intencjonowane deklaracje o równości mężczyzn i kobiet są zwykłą retoryką woluntarystyczną” – zauważasz. Ale uważasz również, że podział ludzkości na mężczyzn i kobiety, kategorycznie oparty na widocznym narządzie płciowym, jest „sprzeczną głupotą”. Jak te dwie idee mogą współistnieć?

– Jak wiemy, zdecydowana większość ssaków ma po urodzeniu wyraźnie zaznaczone, widoczne narządy płciowe, niezależnie od tego, czy są płci żeńskiej, czy męskiej, co już od pierwszego dnia życia pozwala nam rozpoznać, czy jesteśmy chłopcami, czy dziewczynkami. Oprócz cech widocznych, różnimy się także budową wewnętrzną i podlegamy działaniu różnych hormonów, które silnie oddziałują na nasz stan psychiczny. Zaprzeczanie temu, że tak jest, i utrzymywanie, że kobiety i mężczyźni są równi, jest głupotą narzucanie rzeczywistości. Ale istnieje głupota znaku przeciwnego, która polega na przekonaniu, że wszyscy ludzie urodzeni z widoczną płcią żeńską muszą czuć pociąg do mężczyzn i odwrotnie. Ta dziecinna wizja, zawsze promowana przez instytucje regulujące i religie, jest uspokajająca dla tych, których niepokoi złożoność ludzkiej seksualności. Prawda jest taka, że ​​tożsamość seksualna nie ogranicza się do czterech wyborów, ale stanowi mozaikę nieskończonych odcieni, którą dobrze odzwierciedla flaga LGBTQ+.

Lekarka i pisarka, Monica Muller, właśnie wydała książkę The Infernal Nest (wydanie winylowe). Zdjęcie: Ariel Grinberg. Lekarka i pisarka, Monica Muller, właśnie wydała książkę The Infernal Nest (wydanie winylowe). Zdjęcie: Ariel Grinberg.

– Poruszasz kwestię naturalnej możliwości karmienia piersią przez mężczyzn i jak bardzo ta idea jest niepokojąca dla mężczyzn, a nawet lekarzy. Dlaczego uważasz, że sam obraz wywołuje taki strach? A dlaczego twierdzisz, że ten prosty fakt mógłby zmienić całą organizację społeczną?

– Cóż, logiczne jest, że ta myśl jest niepokojąca dla tych, którzy nigdy jej sobie nie wyobrażali. Gdyby wprowadzono to w życie, oznaczałoby to zmianę kulturową, którą trudno byłoby zaakceptować w sposób naturalny. Pewna feministka powiedziała mi, że gdyby zobaczyła swojego partnera karmiącego piersią, prawdopodobnie byłaby przerażona i trudno byłoby jej ponownie wyobrazić sobie w nim mężczyznę. Choć przyzwyczailiśmy się do widoku transpłciowych mężczyzn karmiących piersią, zobaczenie naszych cis-mężów w takiej sytuacji miałoby dla nas inne znaczenie. Biologia mówi, że jest to możliwe, ale historia, religia, kultura, a nawet sztuka mówią co innego. Karmienie piersią wydaje się nam czymś świętym, przywilejem kobiet, a oddawanie go mężczyznom wydaje się na pierwszy rzut oka aberracją. Jeśli chodzi o skutki społeczne, myślę, że zakłóciłoby to i przekształciło strukturę pracy kobiet, ponieważ mogłybyśmy wrócić do pracy trzy lub cztery dni po porodzie, podczas gdy ojciec karmiłby dziecko. Taka możliwość powinna mieć wpływ na strukturę wynagrodzeń, która zawsze była niekorzystna dla osób, które nie muszą zostawać w domu, aby wychowywać dziecko. W najlepszym przypadku obowiązek karmienia piersią można by dzielić z partnerem, co na pewno byłoby bardzo przyjemne dla wszystkich.

Lekarka i pisarka, Monica Muller, właśnie wydała książkę The Infernal Nest (wydanie winylowe). Zdjęcie: Ariel Grinberg. Lekarka i pisarka, Monica Muller, właśnie wydała książkę The Infernal Nest (wydanie winylowe). Zdjęcie: Ariel Grinberg.

– Dlaczego uważasz, że ciąża i poród „nie są już naturalnymi zdarzeniami, jakimi zawsze były”? I jeszcze jedno: czy samo pojęcie natury nie jest także konstrukcją?

– Od zarania dziejów człowieka na Ziemi ciąża była czymś, co zdarzało się nam, kiedy tego chcieliśmy, i kiedy tego nie chcieliśmy. Właściwie do pokolenia, do którego należę, najczęstszym problemem była niechciana ciąża, a nie trudności z zajściem w ciążę. W XX wieku zjawisko to przybrało formę obawianej eksplozji demograficznej, która zmusiła niektóre państwa do ustalenia limitów na liczbę dzieci, jakie można mieć. Metody antykoncepcji i lepsze zrozumienie mechanizmu poczęcia sprawiły, że niechciane ciąże zdarzają się znacznie rzadziej, jednak trudności ekonomiczne i nowy styl życia dodatkowo spowolniły wzrost populacji. Z drugiej strony wskaźniki dzietności spadają niemal wszędzie na świecie, co grozi drastycznym niedoborem ludności. Sugeruje się, że zanieczyszczenie, przetworzona żywność i otyłość mogą mieć związek z tą tendencją. Twierdzę, że poród również przestał być wydarzeniem naturalnym, ponieważ liczba cięć cesarskich wzrasta niemal w całym świecie zachodnim. Podczas gdy WHO zaleca, aby odsetek cięć cesarskich nie przekraczał 15% wszystkich porodów, w Argentynie wskaźnik ten w sektorze publicznym wynosił trzy lata temu około 45%. To samo dzieje się w Ameryce Łacińskiej i Europie. Poczęcie i urodzenie dziecka nie są już tak powszechne jak kiedyś, a zmiana ta spowodowała powstanie szeregu skomplikowanych czynności wspierających, które sprawiają, że stają się one jeszcze mniej swobodne i naturalne. Całkowicie zgadzam się z ideą natury jako konstrukcji. W dobie mediów społecznościowych każde nowe osiągnięcie szybko staje się produktem marketingowym, a slogany są powielane w nieskończoność, tracąc swoje pierwotne znaczenie. Choć koncepcja naturalności nie jest niczym nowym, to jednak kaskada reguł pozwalających osiągnąć naturalność za pomocą najbardziej sztucznych środków już tak. Na przykład obserwowanie trendów kulinarnych robi duże wrażenie. Kilka lat temu wszystko leczono propolisem; Potem uniwersalnym panaceum stały się jagody goji, potem jeżówka, potem imbir, w kolejnym roku kokos, a teraz kurkuma. W tym samym czasie najpierw demonizowano jaja, potem produkty mleczne, a kilka lat temu także gluten. W klinice jesteśmy świadkami tych śmiesznych trendów, które pojawiają się co miesiąc, tak samo jak na pokazach mody widzimy poduszki na ramionach, prześwitujące sukienki, botki, muszki i bieliznę.

– Poświęcasz rozdział pytaniu, dlaczego mężczyźni i kobiety żyją razem, skoro jest to „nienaturalne”: Czy coś, co istnieje od tysięcy lat, może być nienaturalne? I jeszcze jedno: jakie były Twoje własne doświadczenia, biorąc pod uwagę fakt, że byłaś mężatką „od 20 do 70 roku życia”?

– Cóż, w książce poruszam tę kwestię z pewnym sarkazmem, opierając się na twierdzeniu, że kobiety i mężczyźni nie są równi i mają różne zainteresowania, potrzeby i nawyki. I tak, jest wiele rzeczy, które ludzie robią od tysięcy lat, a które nie są częścią świata natury. Wojny, exodusy, patriarchat, eksploatacja najsłabszych, niszczenie środowiska – to tylko niektóre przykłady. Moje osobiste doświadczenia wyraźnie pokazują, że wbrew wszystkiemu, co piszę, wierzę w małżeństwo. Podjęcie czterech prób i gotowość na piątą wymagają wielkiego zaufania do miłości. Romantyczne zaangażowanie, jakie wiąże się z decyzją o zamieszkaniu z kimś, jest nieporównywalne, nawet jeśli wiemy, że nawet najbardziej kochające gniazdo może w każdej chwili przerodzić się w piekło.

Piekielne gniazdo – Mónica Müller (winyl)

Clarin

Clarin

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow