UFO na moim tarasie

Zakochanie to wciąż UFO. Niezidentyfikowany Obiekt Latający. Coś, co pojawia się niespodziewanie, coś, czego nasze radary nie wykryły, załogowy statek powietrzny o nieznanym pochodzeniu, który zazwyczaj niesie ze sobą ludzkie życie.
Możesz przewidzieć pojawienie się UFO w swoim życiu, możesz pragnąć tego ze wszystkich sił i rozpaczliwie, ale życie pozaziemskie pojawia się, kiedy chce, albo wcale.
Miłość w zauroczeniu nie kieruje się kryteriami zasługi ani sprawiedliwości. Często jest okrutna i kapryśna. Zauroczenie wybucha bez ostrzeżenia, ale zakochujemy się tylko wtedy, gdy świadomie lub nieświadomie jesteśmy gotowi się zmienić.
Ta zmiana to, co najmniej, pakt z samym sobą, że kiedy nadejdzie czas, zostawisz za sobą wyeksploatowane doświadczenie, którego doświadczasz, i dzięki własnemu żywotnemu impulsowi zmienisz swoje życie. Zaakceptujesz przybycie UFO; pozwolisz się porwać lub ukryjesz kosmitę w garażu. Ale musisz być przygotowany na zmianę. Aby zniszczyć swoje życie, wyjdź z domu w samych ubraniach, negocjuj cenę i nigdy nie oglądaj się za siebie, bo inaczej staniesz się słupem soli.
Są chwile, kiedy nie potrafimy się zakochać, nawet jeśli jesteśmy uwiedzeni. Zakochać się to zrzucić skórę.Jak napisała Emily Dickinson, życie musi być naładowanym karabinem. Powiedziała to z melancholią, że nigdy nie oddała strzału, że zawsze jest gotowa poddać się, zanim nadarzy się okazja. Przyjmijmy to jako znak, że musi być w nas ten żywotny impuls. Dlatego są okresy, kiedy nie potrafimy się zakochać, nawet jeśli jesteśmy uwiedzeni, nawet jeśli UFO wielkości boiska piłkarskiego przelatuje nad dachem naszego budynku.
Jednym z takich okresów jest ten, gdy jesteśmy już zakochani. Nie możemy domagać się więcej uwagi i miłości. Nie potrzebujemy ich. Drugim okresem jest ten, gdy cierpimy na depresję. Jak wyjaśnia Francesco Alberoni, wspomniany wcześniej w tej sekcji, „osoba w depresji nie jest w stanie się zakochać, ponieważ brakuje jej niezbędnego napędu, woli życia, nadziei, nadziei na bycie lubianym i kochanym w zamian; brakuje jej siły, by się zmienić”. Zakochać się to zrzucić skórę.
Silvia wpadła z inną skórą pewnej nocy w Sant Joan pod koniec lat 70. Jej pragnienie zmiany było oczywiste, ponieważ zdecydowała się na rozstanie z partnerem. Nowa skóra, nowe życie. Frustracja, rozczarowanie i rutyna doprowadziły Silvię na próg rozstania, a ona go przekroczyła i była gotowa na coś nowego. Od samego początku dobrze się bawiła, „tańcząc, pijąc i śmiejąc się bez przerwy”. W e-mailu nie precyzuje, czy poszła sama, czy z kimś, ale relacja z wieczoru wszystko wskazuje na to, że zrobiła to sama.
Najpierw podszedł młody gejowski piosenkarz i autor tekstów, ale po chwili postanowił zatańczyć i poflirtować z blondynką. Właśnie wtedy nadleciało UFO. Nazywał się Santi i powiedział jej, że jest telegrafistą. Musieliśmy zrozumieć, co to do cholery znaczy być telegrafistą – zawód, który być może już nie istnieje.
To właśnie ta osoba była odpowiedzialna za instalację lub serwis urządzeń telegraficznych. To, co następuje, ma sens narracyjny, ponieważ urządzenie telegraficzne to urządzenie służące do zdalnego przesyłania wiadomości za pomocą sygnałów elektrycznych.
Santi i Silvia przypadli sobie do gustu. Do tego stopnia, że zaproponował, żeby poszli do niego i poszli na taras, bo – pamiętajcie, w procesie uwodzenia wszystko jest dozwolone, wszystko jest mile widziane, a filtrem wiarygodności jest ciepła guma balonowa – Santi miał urządzenie do łączenia się z UFO i podobnymi urządzeniami. Silvia, która pragnęła zmienić swoje życie, a kto wie, może nawet cały znany wszechświat, nie mogła odrzucić takiej oferty.
Warto pamiętać, że pod koniec lat 70. tematyka UFO była jedną z najpopularniejszych fantastyk, obok Trójkąta Bermudzkiego i klątwy grobowca Tutanchamona.
Wróćmy do historii. Silvia zgodziła się i poszli na taras z urządzeniem wysyłającym sygnały w kosmos, i czekali. Nie nawiązali połączenia z życiem pozaziemskim, ale nawiązali je ze sobą nawzajem i spędzili godziny wpatrując się w gwiazdy, tak bardzo, że ponad czterdzieści lat później Silvia wciąż pamięta tę noc pośród setek innych zapomnianych nocy. Ponieważ jej żywotny impuls do zmiany, do otwartości na nowości, uświadomił jej, że może nawiązać kontakt z innymi ludźmi (i być przez nich lubiana), spędzając godziny z nieznajomym, wpatrując się w gwiazdy i czekając, aż Marsjanie wyślą sygnał.
Ta noc Sant Joan przypomniała nam, że na innych planetach zawsze istnieje życie.
lavanguardia