Klinika dla rybaków, do której można zgłosić się bez wcześniejszej rejestracji, uchroniła mnie przed sepsą i może odmienić oblicze NHS

Tom Parker pracował samotnie trzy mile (4,8 km) od wybrzeża Devon, gdy jego łódź rybacka uderzyła w falę i przechyliła się na jedną stronę.
„Ciągnąłem jedną z lin i poślizgnąłem się i upadłem” – mówi. „Miałem okropny ból w kostce. Tak silny, że nie mogłem wstać z podłogi”.
Wówczas nie wiedział, że 37-letni Tom złamał kość strzałkową i poważnie uszkodził więzadła kostki.
W jakiś sposób udało mu się donieść sprzęt wędkarski i dotrzeć do szpitala, gdzie opatrzono mu ranę, jednak przez wiele miesięcy po wypadku rana nie chciała się prawidłowo zagoić.
Dopiero po zgłoszeniu się do nowatorskiej kliniki na nabrzeżu w Brixham przepisano mu silne antybiotyki i poinformowano, że konieczna jest druga operacja.
„Gdyby nie ta usługa, prawdopodobnie skończyłoby się to zakażeniem nogi i nie jestem pewien, co by się stało później” – mówi.
W ramach 10-letniego planu opublikowanego w zeszłym miesiącu urzędnicy służby zdrowia stwierdzili, że NHS w Anglii musi przejść radykalną transformację: odejść od szpitali na rzecz opieki społecznej oraz odejść od leczenia chorób na rzecz ich zapobiegania.
W całym kraju istnieją już przykłady stosowania tego podejścia na małą skalę.
Czego zatem możemy się nauczyć z modelu Brixham i w jaki sposób ideę ukierunkowanej, lokalnej opieki można rozszerzyć, aby leczyć miliony kolejnych pacjentów NHS?

W pogodny letni poranek wolne pomieszczenie w biurach agenta trawlera w porcie Brixham szybko przekształca się w tymczasową klinikę zdrowia.
Przestrzeń podzielono niebieskimi ekranami: z przodu umieszczono prowizoryczną recepcję, a dalej było miejsce tylko na tyle duże, by zmieściło się dwóch lekarzy rodzinnych, farmaceuta, fizjoterapeuta, dwie pielęgniarki i osoba organizująca badania na raka prostaty.
Ciągle ustawia się kolejka pracowników portu, od kupców na pobliskim targu rybnym po załogi kutrów rybackich w porcie.
„Kierownicy łodzi i cała społeczność rybacka wiedzą teraz dokładnie, gdzie nas znaleźć” – powiedział dr James Gunning, lokalny lekarz rodzinny NHS kierujący kliniką w tym dniu.
„To społeczność, która zmaga się z nierównościami w dostępie do opieki zdrowotnej, gdzie część populacji nie ma dostępu do standardowych usług NHS lub ma z tym trudności”.
Personel kliniki rozpoczyna pracę wcześnie rano, spacerując po dokach i namawiając pracowników do zejścia z łodzi obietnicami bezpłatnych badań lekarskich i fizjoterapii.
„Rybacy nie pracują od dziewiątej do piątej, nie mają przerwy obiadowej, podczas której mogliby po prostu wyskoczyć ze swojej łodzi rybackiej i udać się do lekarza rodzinnego, dlatego tak ważne jest, abyśmy zapewnili im te usługi” – mówi Sandra Welch, dyrektor naczelna Seafarers Hospital Society, która prowadzi tę inicjatywę wspólnie z inną organizacją charytatywną, Fishermen's Mission.
Tymczasowa klinika Seafit działa co trzy miesiące w Brixham oraz w podobnych miejscach w portach w Wielkiej Brytanii, m.in. w Folkestone, Peterhead i Kirkeel w Irlandii Północnej.
Niektóre usługi rozszerzyły swoją ofertę i obecnie oferują badania pod kątem raka skóry, mobilne usługi stomatologiczne oraz dostęp do poradnictwa w zakresie zdrowia psychicznego.

W swoim 10-letnim planie NHS przyjęto, że osoby mieszkające na obszarach przybrzeżnych i wiejskich są bardziej narażone na gorsze wyniki zdrowotne i przedwczesną śmierć.
Miejscowości nadmorskie i przybrzeżne często zamieszkiwane są przez starsze osoby o bardziej złożonych potrzebach zdrowotnych, podczas gdy lokalne służby zdrowia (NHS) mogą borykać się z problemami rekrutacyjnymi, co powoduje luki kadrowe tam, gdzie są najbardziej potrzebne.
Analiza statystyk szpitalnych przeprowadzona przez BBC wskazuje, że w placówkach NHS w Anglii, w których leczone są społeczności nadmorskie, czas oczekiwania na opiekę doraźną i wizyty umawiane z wyprzedzeniem, np. zabiegi chirurgiczne, jest zwykle dłuższy niż przeciętny.
Według szefów NHS i rządu Westminster rozwiązaniem jest przeniesienie jak największej części leczenia poza te drogie szpitale.
Zgodnie z 10-letnim planem sieć 300 lokalnych ośrodków zdrowia zostanie otwarta w całej Anglii , zaczynając od obszarów o najniższej oczekiwanej długości życia w zdrowiu.
Placówki, które docelowo mają być otwarte 12 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, będą zatrudniać mieszany personel składający się z lekarzy rodzinnych, pielęgniarek, pracowników socjalnych, farmaceutów, specjalistów zdrowia psychicznego i innych pracowników służby zdrowia.
Głównym założeniem, podobnie jak w przypadku kliniki rybackiej w Brixham, jest lepsze dostosowanie usług zdrowotnych do potrzeb lokalnych społeczności oraz oferowanie ludziom większej liczby badań i testów, aby zapobiec zapadaniu na choroby.
Wiele z tego może wydawać się znajome.
Podobne ambicje wyrazili ministrowie w 2019 i 2015 r., a nawet rząd Blaira na początku XXI w.
„Mimo że były to słuszne cele, żaden z nich nie został w pełni zrealizowany” – mówi Luisa Pettigrew, lekarz rodzinny i starszy pracownik naukowy w ośrodku analitycznym Health Foundation.
Przeniesienie pieniędzy ze szpitali do sektora usług społecznych jest trudne. Potrzebna jest początkowa inwestycja, a rezultaty mogą być widoczne dopiero po pięciu, dziesięciu latach, a w niektórych przypadkach nawet później.
Związki zawodowe pracowników służby zdrowia kwestionują również kwestię obsady kadrowej nowych ośrodków, twierdząc, że lekarzy „nie można przesuwać jak pionków na szachownicy ani zmuszać do jeszcze cięższej pracy”.

Lekarze pracujący w Brixham są jednak przekonani, że ich lokalne, zapobiegawcze podejście może przynieść korzyści nie tylko społeczności rybackiej, ale i całej służbie zdrowia.
„Udało nam się znaleźć nowych pacjentów chorych na cukrzycę, u których w przeciwnym razie choroba mogłaby rozwinąć się poważniej” – mówi dr Gunning.
„Wybraliśmy osoby z chorobami układu krążenia i nadciśnieniem. Mamy więc nadzieję, że uda nam się zapobiec rozwojowi bardziej kosztownych chorób”.
Rob Caunter, który w tym roku w końcu wycofał się z pracy na targu rybnym, właśnie kończy terapię radem raka prostaty.
U 66-latka, w którego rodzinie występowały przypadki tej choroby, chorobę zdiagnozowano po tym, jak personel kliniki przekonał go do wykonania badania krwi.
„Byłem naprawdę oszołomiony, bo nie sądziłem, że coś mi dolega” – mówi.
Gdybym nie poszedł po czeki, myślę, że dziś by mnie tu nie było. Więc to był dla nich prawdziwy dar niebios, że przyjechali na nabrzeże.
BBC