Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Spain

Down Icon

Estefanía Piñeres i Delirio, nowy serial Netflixa: „Moja mama będzie znienawidziła, gdy to powiem, ale ja uwielbiam mówić, że jestem draniem”.

Estefanía Piñeres i Delirio, nowy serial Netflixa: „Moja mama będzie znienawidziła, gdy to powiem, ale ja uwielbiam mówić, że jestem draniem”.
Estefanía Piñeres to jedna z wschodzących gwiazd kolumbijskiego kina. Jako aktorka, producentka, scenarzystka i reżyserka, znalazła w filmach i serialach idealne miejsce, by połączyć swoją ciekawość, pasję do pisania i naturalny instynkt, który sprawia, że chce być kimś innym przed kamerą. Współpracowała z reżyserami takimi jak Carlos Gaviria, Natalia Santa i Felipe Martínez, a także przy serialach takich jak „La ley del corazón”, „Distrito Salvaje” i „Las Villamizar”. Teraz, w „Delirio”, nowym serialu Netflixa opartym na powieści Laury Restrepo, wcieli się w kobietę, która wpada w spiralę szaleństwa w Kolumbii. Oto jej wywiad dla magazynu BOCAS.
Estefanía Piñeres miała 17 lat, kiedy zdecydowała, że aktorstwo nie będzie częścią jej życia. Była nieśmiałą, cichą nastolatką, fanką literatury, która przyjechała do Los Angeles z zamiarem spełnienia marzenia, które odkryła kilka lat wcześniej na zajęciach teatralnych. Uwielbiała to uczucie, które pojawia się, gdy kurtyna ma się otworzyć, a adrenalina buzuje w jej żyłach, i myślała, że jest gotowa poczuć to samo, ale przed kamerami. Być może była winna młodzieńczej naiwności: chciała zostać „odkryta”, żeby ktoś powiedział, że jest idealną aktorką do hollywoodzkiego hitu.

Okładka magazynu Bocas z udziałem Estefanii Piñeres. Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn Bocas

Kiedy weszła do poczekalni na casting, którym była zainteresowana, zobaczyła 25 kobiet praktycznie identycznych jak ona: szablony dla z góry ustalonej postaci. Postanowiła więc zawrócić, spakować walizki i wrócić do Kolumbii, aby studiować reklamę. „To było moje doświadczenie dojrzewania” – mówi. „Zrozumiałam, że ten zawód to biznes, a nie zabawa. Byłam w mieście liczącym kilka milionów mieszkańców, z których około połowa to aktorzy, i pogodziłam się z tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy nie zostanę aktorką i że nie ma w tym nic złego”.

Estefanía Piñeres wyznaje, że jest panteistką. Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn BOCAS

Po występie w filmie „Malta”, głęboko intymnym filmie, w którym zagrała młodą kobietę pracującą w call center, pragnącą uciec od codzienności, Estefanía Piñeres została wybrana do roli Agustiny Londoño w „Delirio”, nowym serialu Netflixa opartym na powieści Laury Restrepo. Zagra kobietę, która traci zmysły, gdy zostaje sama w domu podczas podróży męża, postać, która uosabia pytania o społeczny sens szaleństwa i która doświadcza na własnej skórze różnych form przemocy domowej, tak zawoalowanych w kolumbijskim społeczeństwie. Dla Estefaníi to ekscytujące. Jeśli coś charakteryzuje jej karierę, która obejmuje aktorstwo, pisanie audiowizualne, produkcję filmową i serialową oraz reżyserię filmową, to jest to jej zainteresowanie historiami innych ludzi: „Moja emocjonalna więź z tym zawodem wynika z zainteresowania odkrywaniem niuansów świata” – mówi. „Dla mnie największą korzyścią emocjonalną płynącą z bycia aktorką jest to, że nikt nie wydaje mi się obcy”.
Urodziła się w Cartagenie w 1991 roku. Jest córką samotnej matki, Milly, silnej i zdeterminowanej kobiety, która nauczyła ją windsurfingu, postrzegania bezwarunkowych przyjaciół jako części rodziny i dawania upustu emocjom. Gdy Estefanía miała 10 lat, pojechała z nią do Walencji w Wenezueli i stała się zapalonym czytelnikiem dzięki nauczycielowi, który zapoznał ją z twórczością Kafki, Borgesa i Cortázara. Nazywał się Augusto Bracho; pisał sztuki teatralne w wolnym czasie i był pierwszą osobą, która zasugerowała Estefaníi, że powinna zostać aktorką.
Dziś, w wieku 34 lat, Piñeres ma już ugruntowaną pozycję w filmie, serialach i telewizji. To miejsce, w którym czuje się komfortowo: jej bardziej introwertyczna i racjonalna strona zdołała skupić się na pisaniu, a jej twórczy zapał doprowadził ją do tworzenia niezależnych projektów animowanych i filmowych. Jej pragnienie doświadczania historii innych ludzi i odkrywania empatii wobec świata zewnętrznego pozwoliło jej współpracować z reżyserami takimi jak Carlos Gaviria (w krótkometrażowym filmie „Las buenas intenciones”, będącym częścią projektu wyreżyserowanego przez Gaela Garcíę Bernala), Natalia Santa (w filmie „Malta”), Felipe Martínez (w filmach „Malcriados”, za który była nominowana do nagrody Macondo w kategorii „Najlepsza aktorka drugoplanowa”, oraz „Fortuna Lake”) oraz Mateo Stivelberg (w serialu „Las Villamizar”).
Założyła również Letrario, własne laboratorium kreatywne, i ukończyła projekty, które wciąż są w trakcie realizacji: dwa najważniejsze to „Mu-Ki-Ra”, animowany film krótkometrażowy inspirowany kulturą Chocó, który był częścią rynku audiowizualnego na Festiwalu Filmowym w Cannes, oraz „Los malditos”, jej debiutancki film pełnometrażowy, który był częścią inkubatora kreatywnego na Festiwalu Filmowym w Turynie. Najbliższe miesiące będą dla niej intensywne: zagra w drugim sezonie serialu „Sto lat samotności”, gdzie ponownie zagra z Carlosem Gavirią.

Premiera serialu „Delirio” w serwisie Netflix już w piątek, 18 lipca. Zdjęcie: Hernán Puentes / BOCAS Magazine

W studiu fotograficznym gra „Highway to Hell” zespołu AC/DC. Estefanía, ubrana w wysokie obcasy i sukienkę w ziemistych kolorach, które odzwierciedlają wzory geologiczne, nuci melodię, przeglądając zdjęcia. Przed obiektywem odsłania głębokie i tajemnicze spojrzenie, które w przerwach staje się przejrzyste i spokojne. Nawet nieśmiała. Po zakończeniu sesji prosi, aby nie pokazywać jej zdjęć: jest cierpliwa i woli ufać pracy innych. Odpuszczanie i brak kontroli to coś, czego nauczyła się przez lata w branży, w której praca zespołowa jest normą.
Oto Estefanía Piñeres: kobieta, która w branży audiowizualnej znalazła okazję, aby połączyć instynkt aktorki z zainteresowaniem zrozumieniem – i opowiadaniem – o świecie innych.
Co dla Ciebie oznacza praca nad historią tak wyjątkową dla kolumbijskiej literatury, jaką jest Delirio Laury Restrepo?
Musiałem przeczytać „Delirium”, kiedy miałem jakieś 20 lat, kiedy wróciłem do Kolumbii. Wewnętrzny szum myśli, który Restrepo przedstawia, wydał mi się piękny, podobnie jak społeczny prześwietlenie, które namalował. Powieść analizuje przemoc, ale z innej perspektywy – przemocy domowej. Uznałem również za bardzo piękny sposób, w jaki metafora delirium została użyta do postawienia pytania o to, kto jest szalony: Czy Agustina jest szalona, bo chce żyć uczciwie? A może to środowisko jest szalone?
Grana przez ciebie postać, Agustina Londoño, pozwala nam zastanowić się nad tym, co rodzina oznacza dla społeczeństwa takiego jak kolumbijskie.
To dziwne. Mam strukturę rodzinną, która nie jest taka, jaką rzekomo dyktuje społeczeństwo: jestem jedynakiem samotnej matki. Kiedy czytałem ją po raz pierwszy, zadawałem sobie wiele pytań o to, co to narzucenie struktury dla mnie oznaczało, ale teraz pytania dotyczyły czegoś innego. Skupiłem się na przykład na mechanizmach ukrywania. Mam bardzo duży dystans kulturowy do tej książki, ponieważ pochodzę z Cartageny i dorastałem w Wenezueli, ale powieść jest głęboko bogocka: podczas gdy na wybrzeżu humor i złośliwość są jednymi z najczęściej wykorzystywanych mechanizmów ukrywania, w Bogocie z kolei ważne jest milczenie i zachowywanie pozorów. Uważam za piękne, że dzieje się to w głębi kraju, ponieważ nie chodzi tylko o wnętrze kraju, ale o to, że wszystko dzieje się wewnątrz, na poziomie indywidualnym, intymnym, a nie zbiorowym.
Czy chciałaś skontaktować się z Laurą Restrepo, aby lepiej poznać jej postać?
Nie wiem, czy to dlatego, że byłem nieśmiały, pełen szacunku, czy przestraszony, ale nie, nie. Mogło to też wynikać z braku czasu: spóźniłem się, a proces preprodukcji był bardzo krótki. Przeczytałem scenariusze i odbyły się dyskusje z innymi aktorami i reżyserami, jak podejść do pewnych kwestii. W takich przypadkach wolę dać się ponieść procesowi, co lubię, bo kiedy czuję się w dobrych rękach, lubię ufać i poddawać się zespołowi. Nie szukam odpowiedzi na zewnątrz, ale w sobie.

Piñeres gra Agustinę Londoño w Delirio. Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn BOCAS

Czy zawsze podchodziłaś do swojej pracy jako aktorka w ten sposób?
Tak. Ponieważ jestem osobą niezwykle racjonalną, aktorstwo jest dla mnie bardzo nienaturalne. Na początku mojej kariery było to niesamowicie niekomfortowe, tak bardzo, że gdybym miała wybór, nie zostałabym aktorką. To mnie bardzo smuci. Jednak istnieje o wiele potężniejsza siła, która popycha mnie do odcięcia się od tego wszystkiego. Zawsze na początku wykonuję bardzo głęboką pracę przy stole, ale potem próbuję się uwolnić i aby to zrobić, zwracam się do moich partnerów scenicznych, aby dowiedzieć się, co się u nich dzieje, co mówi moje ciało, które zazwyczaj jest czymś zupełnie innym, niż myślałam, że powie. Poddanie się tym odkryciom jest najfajniejszą częścią bycia aktorką, zawodem, który jest bardzo instynktowny, instynktowny. Właśnie to staram się robić: ufać, abym mogła poddać się instynktowi.
Pracujesz w branży audiowizualnej od ponad dziesięciu lat przy niezależnych projektach filmowych: byłeś producentem, scenarzystą i reżyserem. Jakie są zalety i wady robienia tego wszystkiego, co jest tak powszechne w tej branży?
Cóż, myślę, że przechodzimy przez moment, w którym to jest bardziej uzasadnione dla aktorów. Był czas, kiedy aktorzy mogli poświęcić się tylko temu, a skok do pracy za kamerą nie był zbyt dobrze postrzegany. Nawet ja na początku czułem to samo. Pytali: „Jak ją zatrudnimy, skoro jest aktorką?”. Ale stopniowo aktorzy, którzy pisali scenariusze i produkowali, zaczęli pojawiać się w innych krajach, a ostatnio stało się to coraz bardziej powszechne: Childish Gambino [Donald Glover] w „Atlancie” czy Phoebe Waller-Bridge w „Obsesji Eve”. Łatwiej przekroczyć tę niewidzialną granicę. Pomijając aktorów, myślę, że ta granica nie istnieje: zazwyczaj każdy robił już wszystko, również dlatego, że w szkole filmowej każą ci przejść przez wszystkie etapy.
Oczywiście: my, aktorzy, nie mieliśmy profesjonalnego przeszkolenia. Większość z nas zaczęła grać jak na spadochronie i wskoczyła na plan. Większość osób, z którymi pracowałem, wiedziała, jak robić zdjęcia i dźwięk, rozumiała, jak to działa. Ale nie ja; ja pisałem historie.
Słyszałem, że zakochałeś się w aktorstwie podczas pobytu w Dakocie Południowej, kiedy to brałeś udział w przesłuchaniach do klasy teatralnej. Co cię w tym przyciągnęło? Dlaczego tak bardzo zależało ci na tej ścieżce?
Powiem wam coś szalonego. Właśnie skończyłam liceum w Wenezueli i dostałam stypendium na studia w Monterrey. Nigdy wcześniej nie grałam. Po tych zajęciach napisałam do mamy i powiedziałam jej, że rezygnuję ze stypendium, bo chcę zostać aktorką. Mama się wściekła, bo nie miałyśmy żadnych konkretnych informacji o tym, co to znaczy zrobić z tego zawód, sposób na życie i zarabianie na życie, ale mnie wsparła i ostatecznie wysłała mnie na studia do Los Angeles.

Piñeres weźmie udział w drugim sezonie serialu „Sto lat samotności”. Zdjęcie: Hernán Puentes / BOCAS Magazine

Ale co było tym potężnym wydarzeniem podczas tego przesłuchania?
Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Wspomnień nie ma albo są już zbyt przesiąknięte sposobem, w jaki opowiedziałem tę historię. Napisałem tego maila po wyrecytowaniu zaledwie półtoraminutowego monologu i nawet nie pamiętam, który to był. Pamiętam tylko, że byłem na scenie z czterema osobami przede mną, światła, nerwy, czułem się sparaliżowany, przeżywałem okropne chwile i powiedziałem: „Chcę tego do końca życia”.
Jak wrażenia z pobytu w Los Angeles?
Bawiłem się świetnie i bardzo źle. Byłem bardzo młody i to było zderzenie z rzeczywistością: miasto milionów ludzi, z których ponad połowa to aktorzy pracujący w różnych branżach, a 800 000 dziewczyn wyglądających jak ty, tylko ładniejszych, tańczących na rurze, mówiących 16 językami i super wykształconych. To była super zabawa i super pouczające: może teraz to romantyzuję, ale czuję, że poszedłem za tymi oczekiwaniami, które mieliśmy my, dorastający w latach 90. – z tą ideą, że jesteśmy wyjątkowi i musimy zostać odkryci.
A jej mama zawsze była przy niej i ją wspierała…
Moja mama jest osobą niezwykle pragmatyczną, bo życie tego od niej wymagało, ale była też kobietą bardzo świadomą radości z małych rzeczy. Przeżywała wielkie emocje: pamiętam, jak czasami jechaliśmy samochodem przez Cartagenę i kiedy niebo zaczynało przybierać ten różowo-pomarańczowy odcień, tak uderzający na wybrzeżu o zachodzie słońca, zaczynała krzyczeć: „Dziękuję!”. Miałam bardzo uprzywilejowane dzieciństwo. Moja mama była menedżerką hotelu; spędzałam czas w Cartagenie albo na Wyspach Rosario, uprawiając windsurfing albo pływając po oceanie. Miała kilka prac i skupiała się na rozwiązywaniu problemów. Na przykład, kiedy mieszkałyśmy w Wenezueli, udało jej się zgromadzić wokół nas rodziny moich przyjaciół i zaprzyjaźniłyśmy się z osobami, które stały się naszą rodziną: na zmianę jadałyśmy obiady w domu albo odbierałyśmy ludzi ze szkoły, zawsze z bezwarunkową solidarnością. Wiem, że było jej bardzo ciężko, ale byłam bardzo szczęśliwa i w tej sytuacji, w której się znajdowałyśmy, nigdy nie potrzebowałyśmy niczego więcej.

Estefanii Piñeres. Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn BOCAS

Czy Piñeres to nazwisko Twojej matki?
Nie, moja mama ma na imię Duque. Moje nazwisko jest po ojcu, z którym nie mam żadnych relacji. To znaczy, znam go, on wie, kim jestem i tak dalej, ale wychowała mnie mama i zawsze ponosiła tę odpowiedzialność. Moje nazwisko to raczej gest estetyczny. Mama będzie znienawidziła, kiedy to powiem, ale ja uwielbiam mówić, że jestem draniem. Musimy na nowo zdefiniować to słowo!
W jakim sensie zdefiniować to na nowo?
Ludzie postrzegają to jako obrazę, ale tradycyjna struktura rodziny w Kolumbii prawie nigdy nie istnieje: prawie wszyscy mamy rodziny dalekie od tej struktury i uważam, że nazywanie rzeczy po imieniu jest całkowicie w porządku, ale spokojnie. Nie chodzi o redefinicję słowa, ale o jego znaczenie. Rozumiem, że dla mojej matki bycie nazwaną draniem było obrazą, ale ja tego nie uważam za obraźliwe. Nie wstydzę się tego.

„Uwielbiam mówić, że jestem draniem. Musimy na nowo zdefiniować to słowo!” Zdjęcie: Hernán Puentes / BOCAS Magazine

Po przerwie w aktorstwie po powrocie z Los Angeles zdecydowałeś się dołączyć do projektu szkoleniowego organizowanego przez RCN i Sena (Narodowe Seminarium Muzyczne). Kto był twoim mentorem?
To był piękny projekt. Nazywał się Centrum Realizacji Aktorskiej (CREA): znaleźli tam najbardziej teatralne i zakręcone osoby i dali im możliwość założenia szkoły. Maia Landaburu uczyła historii i literatury, Bernardo García był trenerem ciała, a Manolo Orjuela zebrał wszystko i razem z nami wystawiał sceny. A wszystkim kierował Diego León Hoyos: czterech ekspertów teatralnych uczących aktorstwa dla telewizji. Byłem częścią pierwszej grupy i to był zaszczyt. Wystawiliśmy Czechowa, Szekspira, Brechta, włoską komedię z XV wieku, a także odtwarzaliśmy monologi filmowe i sceny z telewizji lat 90., co było niesamowicie interesujące. Dużo się nauczyłem i to był zaszczyt.

Estefanía Piñeres występuje w Delirio, nowym serialu Netflix. Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn BOCAS

Inną Twoją specjalnością jest bycie scenarzystą. Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Uczestniczyłem w warsztatach pisarskich na Uniwersytecie Centralnym, ale wcześniej moje zainteresowanie pisaniem wynikało po prostu z książek, znacznie bardziej literackiego przedsięwzięcia, i nigdy nie podjąłem mentalnego skoku do pisania w formatach audiowizualnych. Aż pewnego dnia kilku znajomych powiedziało mi: to chudy okres, byłem bezrobotny od miesięcy i zarabiam na życie z tego; nie jestem niczyim spadkobiercą. Carolina Cuervo była jedną z tych, którzy mi to polecili: „Zacznij coś pisać”. Po drodze znalazłem mentorów, takich jak Caro i Pipe [Felipe Martínez], którzy mnie wspierali i dzielili się swoją wiedzą. Później zacząłem rozwijać własne projekty i prawda jest taka, że Fundusz Rozwoju Filmów był dla mnie fundamentalny. Po ogłoszeniu naboru wniosków zacząłem wytyczać sobie realną ścieżkę. A teraz myślę nie tylko o pisaniu dla siebie, ale i dla innych.
Jak czujesz się lepiej: jako aktorka czy jako pisarka?
Uwielbiam jedno i drugie; są częścią mnie. Muszę jednak powiedzieć, że w tej branży istnieje bardzo wyraźna przemoc estetyczna wobec kobiet, a dla aktorek istnieje pewien termin ważności: bardzo niewiele, i to bardzo trudnych, pozostaje na topie w tym wieku, ale większość kończy na wygnaniu. Kiedy zdecydowałam się zostać pisarką, zastanawiałam się również nad tym, gdzie budować i jakie są alternatywy; ponieważ to kocham, kocham pisać. Nie tylko stało się to dla mnie kołem ratunkowym, ale, podobnie jak aktorstwo, zawsze było nieuniknione: skończyłam pisząc z odruchu, bo tego potrzebowałam.
Jedno z Twoich pierwszych doświadczeń zawodowych to współpraca z Carlosem Gavirią i Gaelem Garcią Bernalem. Jak to było, tuż po szkole, pracować z tak kultowymi postaciami?
To było coś wyjątkowego. Byli pierwszymi, którzy mnie do czegoś wybrali. Często przechodziłam przez chwile, gdy wątpiłam, czy naprawdę się do tego nadaję, czy w ogóle jestem dobrą aktorką. Właśnie skończyłam reklamę i myślałam, że powinnam wysłać CV do agencji, ale zadzwonili do mnie z CREA, gdzie studiowałam aktorstwo, z propozycją castingu. Trzy dni później Carlos Gaviria zadzwonił, żeby powiedzieć, że dostałam rolę w jego filmie krótkometrażowym, który był częścią projektu Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju dotyczącego osób porzucających szkołę w Ameryce Łacińskiej i konfliktu zbrojnego w Kolumbii. Nigdy nie rozmawiałam z Gaelem Garcią; był jakby dyrektorem kreatywnym projektu, ale Carlos tchnął życie w całość. Pamiętam, że w dniu naszej jedynej próby straciłam głos, ale Carlos był na tyle silny, że szybko przeszedł obok mnie, szepcząc: „Nie ma problemu, będziemy kręcić jutro”. Ta pewność siebie, którą we mnie zaszczepił, była kluczowa. To potwór; potrzebujemy go, żeby wkrótce zdobył nagrodę.
Są jeszcze dwaj inni reżyserzy, którzy wywarli ogromny wpływ na Twoją karierę. Jednym z nich jest Felipe Martínez…
Tak, poznaliśmy się z Pipem, ponieważ kręcił film Malcriados. Właśnie zaczynałam pisać, robiłam swoje pierwsze próby, a jego firma producencka powiedziała mi: „Jest tam drobna postać, ale chcielibyśmy, żeby zagrała ją aktorka”. Zgodziłam się od razu i było to dla mnie przełomowe doświadczenie, ponieważ miałam całkowity spokój ducha, pracując nad tym: mimo że to była drobna postać, zdałam sobie sprawę, że Pipe chciał w niej coś odnaleźć i że poza nakręceniem dwóch scen, ciężko ze mną, jako aktorką, pracował. Mieliśmy niesamowitą chemię, pracując razem, ponieważ proponuje rozmowę poprzez zabawę i eksplorację. Wraz z Caroliną Cuervo był jednym z moich pierwszych mentorów.
Drugą jest Natalia Santa, reżyserka filmu Malta.
Natalia jest najwspanialszą osobą, jaka istnieje, nie potrafię tego inaczej opisać. To błyskotliwa i absolutnie wrażliwa osoba. Była też pierwszą reżyserką, która poprowadziła mnie przez cały projekt i wywarła na mnie niezatarte wrażenie, ponieważ w zawodzie, w którym wszyscy blefują, ona potrafiła przyjść na plan i powiedzieć: „Nie wiem”. Szczerze mówiąc, nigdy nie słyszałam, żeby ktoś powiedział „nie wiem”, zwłaszcza że plany zdjęciowe to bardzo męskie, nastawione na rywalizację przestrzenie, z energią w stylu „dam radę”. Ale Nata kierowała się wrażliwością i wątpliwościami; pozwoliła sobie na kruchość, a to zmieniło dynamikę. Dla mnie ten przykład, kierowanie się wątpliwościami, stało się mantrą.
Czy zastosował Pan tę zasadę do filmu The Damned, swojego pierwszego filmu jako scenarzysta i reżyser, który jest obecnie w produkcji?
Pracujemy nad tym, ale tak. Myślę, że kiedyś byłem osobą, która chciała wiedzieć wszystko, która chciała być inteligentna i wiedzieć wiele rzeczy, ale z biegiem lat cofnąłem się, podążając w przeciwnym kierunku: coraz bardziej chcę wiedzieć mniej i zadawać więcej pytań. Dziś przynajmniej wiem, że jestem osobą, która łatwiej mówi „nie wiem” i mówi mojemu zespołowi, że potrzebuję pomocy. To jest właśnie piękno kolektywnej natury tworzenia audiowizualnego i zdejmuje z naszych barków ogromny ciężar: film to 40-tysięczny mamut, a dźwiganie go w pojedynkę, czym zajmuję się od dawna, jest bardzo ciężkie. Jak my wszyscy dźwigamy tego mamuta?

Estefanía Piñeres Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn BOCAS

Kolejnym kluczowym projektem dla Ciebie jest Mu-Ki-Ra, animowany film muzyczny inspirowany Chocó, opowiadający o dziewczynce szukającej swojego brata, który zostaje uwięziony przez potwora z roślinności. Skąd wzięła się ta historia?
Wierzę, że istnieją dwa rodzaje wrażliwości. Są ludzie tacy jak Natalia Santa, reżyserka filmu „Malta”, których fascynuje piękno estetyczne, intymne historie. W moim przypadku, myślę, że mój twórczy popęd jest bardziej skierowany na zewnątrz; moje oczy skupiają się na pytaniach, które zadaję sobie o innych… I to jest również bardzo zgodne z sensem, jaki odnajduję w aktorstwie, prawda? Miałam związek z fundacją działającą w Quibdó, która niestety już nie istnieje. Nazywała się Marajuera. Podczas tej wymiany poznałam kilkoro dzieci z tego obszaru i postanowiłam przekuć te pytania w ten projekt: o inności, o uprzedzeniach, o poczuciu wyobcowania z rzeczywistości i o wyzwaniach związanych z nawiązywaniem kontaktów z innymi. To również projekt głęboko ukształtowany przez mój sposób postrzegania świata w kontekście mojej relacji z naturą: jestem nieco panteistyczna; mam poczucie, że wszystko jest święte, co prowadzi do troski o środowisko. Dzieje się to już od wielu lat i myślę, że uda nam się przekazać nasze obawy dotyczące tego, co nas otacza, jak opowiadać o naturze i jak ją przeżywać, dostrzegając jednocześnie drugiego człowieka, kogoś, kto jest ode mnie inny.
Dlaczego określasz siebie mianem panteisty?
Twierdzę, że kiedy opublikowano Dziesięć Przykazań, błędnie zinterpretowaliśmy to, które mówiło, że nie należy krzywdzić bliźniego. Ludzie interpretowali bliźniego jako drugiego człowieka, ale myślę, że to o wiele szersze pojęcie i że bliźni nie jest zarezerwowany tylko dla naszego gatunku. Nie przepadam za doktrynami w ogóle; dogmaty to dla mnie prawdziwa walka, ale myślę, że w tym przypadku to wina Disneya: skoro zostałem wychowany przez Disneya, a w filmach Disneya chrząszcz, ryba, zegary, kubki mówią – cóż, pedałku, dla mnie wszystko ma życie! Teraz mówię, że to panteizm, ale tak naprawdę jestem ponownie dojrzały i wychowany przez Disneya.

Estefanía Piñeres Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn BOCAS

Niedawno wyszłaś za mąż za innego artystę, muzyka Juana Pablo Vegę. Jak wygląda wasz związek?
Nie wiem, czy wszyscy mówią to tylko po to, żeby wkupić się w łaski męża, ale dla mnie to głęboko szczera odpowiedź: chociaż oboje jesteśmy bardzo pogodni, on wzmocnił moje poczucie spokoju. Dzięki niemu nauczyłam się wagi ciszy: to człowiek, który nie musi wyrażać wszystkich swoich opinii, a dla mnie, jako osoby, która zawsze lubi dyskutować, było to bardzo cenne, ponieważ czasami opinie mają znaczenie, a czasami nie. Nauczył mnie też podejrzliwości wobec intelektualizmu i medali, które ludzie przypisują sobie jako intelektualistom, a dla mnie, osoby, która zawsze chciała wiedzieć wszystko, było to bardzo piękne i wytrącające mnie z równowagi. Na przykład, kiedy pojawia się jedna z tych krytycznych uwag, która staje się bardzo popularna, na przykład „wszyscy nienawidzimy tego artysty”, on jest podejrzliwy i pyta: „Dlaczego? Dlaczego go nienawidzimy, skoro potrafi nawiązać kontakt z tak wieloma ludźmi?”. To właśnie najbardziej w nim podziwiam.
W najbliższej przyszłości planujesz wziąć udział jako aktorka w nowym sezonie „Stu lat samotności”. Co dalej?
Jako scenarzysta pracowałem nad filmem „Dynamo”, który był wspaniałym procesem, w który wciągnęła mnie Natalia Santa. Oczywiście, cieszę się, że mogę dalej rozwijać i rozwijać swój proces aktorski nad czymś tak wspaniałym jak „Sto lat samotności”, pracując z Laurą Morą, reżyserką tego projektu, którą bardzo podziwiam; a także nad filmem „Juanse”, który niedawno nakręciłem, napisałem i wyreżyserowałem pod okiem Andrésa Burgosa, scenarzysty i showrunnera „Delirio”, kolejnej osoby, z którą uwielbiam pracować. To bardzo ekscytujące.

Okładka magazynu Bocas z udziałem Estefanii Piñeres. Zdjęcie: Hernán Puentes / Magazyn Bocas

eltiempo

eltiempo

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow