Diaspora wenezuelska i kompas dla narracji w tranzycie

Jak opowiadamy o wyrwaniu z korzeniami ? Jakie miejsce zajmuje migracja we współczesnym piśmiennictwie? Czy literatura może stać się kartografią wygnania? Salvar la frontera (Equidistancias, 2024) proponuje zbiorową odpowiedź: trzydziestu wenezuelskich narratorów , rozsianych po czterech kontynentach, przekształca doświadczenie migracji w materiał estetyczny. Rezultatem jest antologia , która pełni funkcję kompasu dla narracji w tranzycie, gdzie nostalgia staje się narzędziem ponownego wynalezienia.
Pod redakcją Gustavo Valle i Carlosa Sandovala , tom ten gromadzi historie ukształtowane przez exodus Wenezueli, zjawisko o skali historycznej: ponad osiem milionów ludzi opuściło swój kraj w ciągu ostatniej dekady . Daleko od próby stworzenia kanonu, kompilatorzy przestrzegają, że jest to jedynie migawka pokoleniowa, ale przydatna do wykrywania, w jaki sposób migracja wpływa na składnię, tematy i wrażliwość.
„Equidistancias to wydawnictwo specjalizujące się w wydawaniu autorów mieszkających poza krajem pochodzenia i piszących po hiszpańsku. Jesteśmy jedynym wydawnictwem w Ameryce Łacińskiej, które koncentruje się wyłącznie na literaturze migrantów lub transterytorialnej” – zauważa Andrés Tacsir z wydawnictwa.
W ten sposób głosy migrantów są zorganizowane w trzy zbiory (fikcja, poezja, esej), a oprócz autorów Equidistancias pracuje nad formatem antologii. „ Często jest postrzegany jako gatunek drugorzędny , ale udaje mu się dać mniej lub bardziej kompletne wyobrażenie o tym, jak pewne grupy imigrantów piszą w określonych miejscach” – podkreśla Tacsir.
W ten sposób powstała antologia poetów latynoamerykańskich w Wielkiej Brytanii, jedna z poetów latynoamerykańskich w Niemczech i jedna z żydowskich pisarzy latynoamerykańskich, którzy opuścili swoje kraje. „ Salir la frontera to najnowsza z antologii i uważamy, że to wspaniała okazja dla argentyńskiej publiczności, aby zapoznać się z literaturą wenezuelską, bardzo mało znanym aspektem ” – zaprasza.
Hensli?Rahn. Zdjęcie: Carsten Meltendorf, dzięki uprzejmości.
Indeks Salvar la Frontera funkcjonuje jako mapa nazw i geografii : od Alberto Barrera Tyszka do Kariny Sainz Borgo, od Fedosy Santaella do Keila Vall de la Ville. Sceny narracyjne przekraczają granice fizyczne i symboliczne: od asfaltu Buenos Aires do rzeki Aponwao, od Karaibów do wypożyczalni wideo w Caracas w 1996 roku.
„Przyjechałem do Buenos Aires w 2007 roku i na początku wszystko, co piszę, to żałosna proza ” – przyznaje Ricardo Añez w rozmowie z Vivą ze swojego domu w Buenos Aires. Jego opowiadanie „La locura arltian” (Szaleństwo Arltian) opowiada o dryfie mieszkańca Maracaibo, który traci akcent, ale nie zakłopotanie. Miasto odwzajemnia gest: ludzie zatrzymują go na ulicy, aby zadać mu niemożliwe pytania.
Añez przyznaje, że znalezienie odpowiedniego tonu zajęło mu ponad dekadę : „Potrzeba czasu, aby fikcja przełamała anegdotę” – mówi, przywołując Roberto Arlta. Ten proces doprowadził do powstania SML, jego książki o obcości, z której pochodzi ta historia. Dla niego nostalgia nie jest ciężarem, ale kluczem: „Masowa migracja zaszczepiła myśl, że Wenezuela jest nie do życia, ale nadal są tam ludzie pracujący, podtrzymujący projekty”.
Wśród trzydziestu głosów w antologii Liliana Lara wnosi pilną perspektywę: kobiece doświadczenie exodusu . Urodzona w Caracas opowiadaczka, która od 2016 roku mieszka w Hajfie w Izraelu, jej historia „Cabo Codera” rekonstruuje prawdziwą katastrofę statku w tym miejscu — mitycznym punkcie orientacyjnym dla wenezuelskich żeglarzy — z perspektywy niani, która przeżywa, opiekując się dwójką dzieci.
Liliana Lara. Zdjęcie: dzięki uprzejmości.
„Wrak statku jest tylko wyzwalaczem; to, co mnie prześladuje, to to, jak daleko sięga miłość matki” – wyjaśnia Lara. Historia, utkana z wiadomości audio przesłanej przez WhatsApp, jest podtrzymywana przez poetyckie wykorzystanie przedmiotów : przeterminowanych kompotów, nadmuchiwanego ananasa, pustej butelki perfum, żelowych paznokci z kryształkami. „Przedmioty mówią więcej niż postacie: są ich społecznym rentgenem” – twierdzi, wymieniając Marcelo Cohena jako kluczowy wpływ.
Fabuła również czerpie z jej biografii: jej ojciec, żeglarz-amator, postrzegał przepłynięcie Przylądka jako próbę ognia. W ten sposób mit domowy łączy się z tragedią publiczną . Lara, która bada narrację o wysiedleniu, nie ufa „prozie świadectw” i preferuje eliptyczne aluzje: „Nieczysta tożsamość jest naszą prawdziwą wolnością”.
Rezultatem jest opowieść oscylująca między horrorem a kiczem , w której frywolność — idealne paznokcie, plastikowy ananas — wybucha w zamieszaniu jak diament w katastrofie statku. Albo, jak mówi autor, „opowieść o głodzie na pełnym morzu, która ujawnia głód na lądzie”.
Podczas gdy Añez rozmawia z Arltem, Hensli Rahn wybiera magnetofon VHS. Jego opowiadanie „Video Club” sięga Caracas w 1996 roku — ery odtwarzaczy kasetowych i plakatów Trainspotting — aby opowiedzieć wczesną karierę nastolatka pośród taśm i palindromów. „Napisałem je, gdy jeszcze mieszkałem w Caracas, a wszystko było bardzo trudne; dlatego jest przesiąknięte słodką i smutną melancholią ” — wspomina Rahn z Berlina, kilka stacji od dawnego Muru Berlińskiego.
Ricardo An~ez Montiel. Zdjęcie: Luis Mogollo'n, dzięki uprzejmości.
Autor wyemigrował w 2015 r. „z powodu paniki” i zatytułował swoją osobistą kronikę „Rozkwit daleko od domu”, przywłaszczając sobie metaforę botaniczną: w biologii „diaspora” to podróż nasion. Mając dwójkę dzieci urodzonych w Niemczech, Rahn nie mógł jeszcze wrócić do Wenezueli. Utrzymuje kontakt ze swoim miastem za pomocą rozmów wideo i opowieści, które eksplorują wyobcowanie. W jego opowieści palindromiczny poeta Darío Lanzini pojawia się jako stały klient wypożyczalni wideo: popowy ukłon, który wyraża kulturę popularną i tradycję literacką. „Piszę w mojej osobistej jaskini i jeśli mam szczęście, zdarza mi się taki wywiad” – żartuje.
W swojej historii „Styczeń jest najdłuższym miesiącem” Keila Vall de la Ville przekształca styczeń w terytorium emocjonalne: biały i wieczny miesiąc, metaforę wyobcowania wywołanego zarówno żalem, jak i migracją. „Śnieg jest pustą stroną” – mówi autorka, nawiązując do uczucia straty, które otwiera drzwi do nowego początku.
Niedawno rozdzielona i niedawno przybyła do innego kraju, bohaterka opowieści nie rozumie języka, klimatu ani jednostek miary. Pobyt za granicą staje się niekończącym się sezonem. Pośród tego obcego krajobrazu upada i łamie sobie żebra.
„Żebra to nie tylko zbiór kości; to idealne ramy chroniące ważne organy. Właśnie po to tam są. Część przepony, mięśnia, który pozwala nam oddychać, jest włożona w żebra. Oddychanie, krążenie i, jeśli wolisz, czucie są chronione przez tę subtelną zbroję” – wyjaśnia Vall de la Ville, który używa ciała jako metafory emocjonalnego spustoszenia.
W Salvar la frontera pisanie staje się drugą skórą, sposobem tłumaczenia przemieszczenia bez pełnego nazywania go. Nie chodzi o pisanie „jako imigrant”, ale raczej o pisanie z ciała naznaczonego tranzytem, z perspektywy wyostrzonej przez wyobcowanie. Każda strona, jak każda granica, pozostawia ślad. I być może w tym tkwi siła tej literatury w ruchu: w jej sposobie uczynienia wygnania sposobem bycia w świecie.
Ratowanie granicy (Equidistances, 2024)
Clarin